Doczekałam
się w końcu wyczekiwanego zabiegu. Dużo sobie po nim obiecywałam
i nie zawiodłam się. Pani Ania zaczęła od demakijażu i
przystąpiła do peelingu, który przygotował skórę do dalszych
„procedur”. Jakby przyjemności było mało, peeling połączony
był z delikatnym masażem, który poprawia owal twarzy i pobudza
układ krwionośny i limfatyczny. To oczywiście informacje usłyszane
w trakcie zabiegu od Pani Ani. Ja wiedziałam tylko, że masaż jest
przyjemny a nawet bardzo przyjemny.
Po masażu nadszedł czas najpierw na nałożenie emulsji (zwanej fachowo koncentratem dotleniającym zawierającym koktajl witamin, mikro i makroelementów), która zapobiega starzeniu się skóry a po nim maskę. Pani Ania najpierw nałożyła mi na twarz „gumową substancję”, którą pokryła srebrną folią. Substancja okazała się ujędrniającą maską ze Spiruliną – niebieską algą, którą stosowali już Aztekowie.
Po masażu nadszedł czas najpierw na nałożenie emulsji (zwanej fachowo koncentratem dotleniającym zawierającym koktajl witamin, mikro i makroelementów), która zapobiega starzeniu się skóry a po nim maskę. Pani Ania najpierw nałożyła mi na twarz „gumową substancję”, którą pokryła srebrną folią. Substancja okazała się ujędrniającą maską ze Spiruliną – niebieską algą, którą stosowali już Aztekowie.
Co prawda 400 lat temu była ona
składnikiem diety, a nie kosmetyków, ale już wtedy dostrzeżono
jej właściwości zbawienne dla organizmu. Pierwszy raz w życiu
usłyszałam o Spirulinie, więc po powrocie do domu zaraz
przeprowadziłam śledztwo, by dowiedzieć się cóż to takiego i
wyniki mnie zaskoczyły. Spirulina jest dobra na wszystko. Nawilża,
działa przeciwutleniająco, nadaje się doskonale zarówno do cery
tłustej i trądzikowej, którą odżywia i regeneruje, oraz do cery
suchej, zniszczonej i dojrzałej, którą wygładza i ujędrnia. W internecie znalazłam zdjęcia pokazujące sposób pozyskiwania alg. Zobaczcie jak suszą się na słonecznej plaży (zdjęcie na dole).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz