poniedziałek, 19 maja 2014

Babski wieczór w SPA

W czwartek postanowiłyśmy z dziewczynami spędzić babski wieczór w SPA. Zrelaksować się, pośmiać, porozmawiać na poważne tematy i poplotkować.
We cztery przyjechałyśmy wieczorem do Dworu Elizy i zaczęłyśmy od lampki wina. A że w większości byłyśmy bezpośrednio po pracy i nie zdążyłyśmy w domu zjeść obiadu, zamówiłyśmy Brytfannę Gospodarza. Dostałyśmy całą brytfannę grillowanych mięs i warzyw, a do tego dipy i kiszone ogórki. Najadłyśmy się tak nieprzyzwoicie, że potrzebowałyśmy chwili oddechu, by móc wstać od stolika. Kierowane wyrzutami sumienia postanowiłyśmy skorzystać z fitnessu i spalić kalorie na bieżni i rowerkach. Nie był to najlepszy pomysł, ponieważ ledwo mogłyśmy się poruszać z pełnymi brzuchami. Przegrupowałyśmy się na basen, by tam wypocząć i się zrelaksować. To był strzał w dziesiątkę. Po chwili leniwego pływania (a raczej unoszenia się na wodzie) zdecydowałyśmy się na rytuał saunowy. Najpierw weszłyśmy do sauny, by posiedzieć chwilę w ciszy i z przymkniętymi oczami. Po chwili odprężenia, kiedy zrobiło się naprawdę gorąco, prowadzący rytuał Pan Paweł rozdał nam pojemniczki z delikatnym peelingiem. Po dokładnym wmasowaniu go w całe ciało i jeszcze kilku chwilach spędzonych w saunie, wyszłyśmy z niej, by spłukać resztki specyfiku i schłodzić się na leżakach przy basenie. Skorzystałyśmy z pysznego, orzeźwiającego ponczu z kawałkami pomarańczy, arbuza i chyba melona. Do tego częstowałyśmy się mrożonymi cząstkami grapefruita i winogron. Kiedy już wypoczęłyśmy przy dźwiękach muzyki sączącej się z głośników, znowu przeszłyśmy do sauny. Tym razem po podgrzaniu wmasowałyśmy w skórę balsam miodowy a po nim krem jogurtowy. Było przy tym sporo śmiechu, bo w gorącej atmosferze sauny zastanawiałyśmy się, czy wmasowujemy w siebie jeszcze krem, czy już swój własny pot. Musiał to być jakiś specjalny krem, który wchłania się w wysokiej temperaturze. Taki domowy krem lub balsam chyba spłynąłby po nogach razem z potem? Właściwie to nie wiem, nigdy do tej pory nie kremowałam się w saunie, może wy macie jakieś doświadczenia w tej kwestii? W każdym razie ten krem wchłonął się doskonale. Po wyjściu z sauny efekt był piorunujący. Usiadłyśmy na leżakach by wypocząć. Nie mogłyśmy uwierzyć, że w tak krótkim czasie skóra może stać się aż tak gładka i delikatna. 

Goście hotelowi pływający w basenie patrzyli się na nas dziwnym wzrokiem, kiedy przez dobre dziesięć minut dotykałyśmy z niedowierzaniem swoich rąk, ramion i nóg. Cały rytuał odprężył nas do tego stopnia, że nie miałyśmy ochoty ruszać się z leżaków (nie bez znaczenia był fakt, że tuż obok ustawiona była misa z ponczem. Do tej pory nie ustaliłyśmy, czy melon w nim był, czy nie, jednak bez wątpliwości wyczułyśmy tam delikatną nutą alkoholu, co również nie pozwoliło nam się stamtąd oddalić). Dopiero gdy poncz „dobiegł końca” odświeżyłyśmy się raz jeszcze i przegrupowałyśmy się do restauracji. Czułyśmy się trochę nieswojo z oklapniętymi włosami i brakiem makijażu, gdy tymczasem rozpoczynał się koncert. Na szczęście ukryłyśmy się przy najodleglejszym stoliku i próbowałyśmy zgadywać tytuły utworów. Pan Maciej pięknie grał na pianinie standardy jazzowe i utwory z muzyki filmowej. Stworzył świetny nastrój, szkoda tylko, że nie jesteśmy zbyt uzdolnione muzycznie. Poddałyśmy się szybko i przestałyśmy odgadywać wykonawców. Inni goście wykazali się chyba większym obyciem, bo z łatwością wymieniali tytuły i kompozytorów. Cóż, nie można być doskonałym we wszystkim ;-)
Na koniec spotkała nas jeszcze jedna niespodzianka: widowiskowy pokaz płonącej wieży z Sambuki. Kelner ustawił wieżę z kieliszków po których spływał płonący alkohol. Po przyjściu do domu zaraz sprawdziłam czym jest ta sambuka. Okazuje się, że to włoski likier anyżkowo-ziołowo-owocowy podawany najczęściej w sposób "con la mosca" – do likieru wrzuca się nieparzystą liczbę ziaren kawy i podpala powierzchnię. Gdy alkohol się wypali, zdmuchuje się płomień i wypija napój a ziarna kawy żuje.

To był niezapomniany wieczór i koniecznie będziemy musiały go powtórzyć, tyle, że ilość chętnych ciągle rośnie. Gdy opowiadam o tym wypadzie znajomym, każda chce się do nas dołączyć. Tylko jak my się później wszystkie pomieścimy w saunie???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz